Czytając recenzję magazynu CGM miałem duże obawy co do wydawnictwa. Na szczęście w porównaniu do innych osób, owa recenzja przygotowała mnie na to, co zaserwował mi i innym słuchaczom Quebonafide. Cóż, jeśli myślicie iż napiszę coś innego niż CGM, będziecie mocno zdziwieni…
Po przesłuchaniu „Romantic Psycho” trudno nie odnieść wrażenia, że dostaliśmy płytę, która śmiało mogłaby być dodawana jako dodatek do preorderu. W mojej paczce, jak i paczkach wielu słuchaczy zabraknie jednak tego, na co liczyliśmy (czyli mocnej, doszlifowanej płyty od Quebonafide).
W produkcie preorderowym oprócz mocnej płyty nie dostaniemy także żadnych innych dodatków (za co pewnie duża ilość ludzi będzie mieć spore pretensje). Cena jak za takie wydawnictwo bez żadnych dodatków może faktycznie niektórych słuchaczy rozjuszyć.
Wracając jednak do Romantic Psycho
Jako iż korzystam z dość starego DVD-Romu, zawsze przy odsłuchu moich preorderów pozwalam sobie na zgranie płyty na dysk, aby nie borykać się z zacinaniem podczas odsłuchu.
Jeśli już jesteście w trakcie odsłuchu Romantic Psycho, zapewne domyślacie się, jakie było moje zdziwienie, będąc przy połowie płyty. Oczywiście musiałem potwierdzić czy na oryginale jakość jest taka sama jak w tym, co zgrałem sobie na dysk. Niestety oryginalna płyta daje takie same, często bardzo niskiej jakości dźwięki. Czasem spotkamy się ze specjalnym efektem oddalenia głosu tak, że pewne partie usłyszeć jest po prostu ciężko.
Oczywiście efekt wydaje się zamierzony i w pełni kontrolowany. Boję się jednak iż duża część słuchaczy nie połapie się w tym kompletnie i Quebo dostanie się za kreację i za niepotrzebne akcje.
Swoją drogą rozumiem dlaczego akurat ten krążek nie trafił do Empików. Myślę że dystrybucja poprzez salony naziemne nawet jeśli by była w pełni możliwa i rentowna, przyniosłaby Quebie więcej problemów niż pożytku.
Cóż. Staram się tej płyty nie klasyfikować w żaden sposób. Nie czuję się ani zawiedziony, ani oszukany. Quebo konsekwentnie dąży do swoich celów i wynikiem tego jest taka forma „Romantic Psycho” jaką widzimy, dotykamy a także odsłuchujemy.
Czy Quebo ma jakiś większy plan? Czy dojdzie do tego jakaś kolejna płyta? Nie wydaje mi się i nie oczekuję niczego ponad to, co dziś dostałem w ręce.
Materiał odsłuchałem raz i chyba na tym zakończę. Może ta płyta to taki mocny „singleplayer” który odsłuchujemy raz i historia zatacza swoje koło? 🙂 Kto wie!